Arkadiusz Grzyb: Muszę dotrzeć do głów zawodników W Oskarze Przysucha po wiosennych niepowodzeniach postawiono na zmiany. Nie ma czasu do stracenia, jeśli klub wciąż myśli o awansie, dlatego zdecydowano się na zatrudnienie na stanowisku trenera Arkadiusza Grzyba. Portal RadomSport.pl przeprowadził rozmowę z nowym szkoleniowcem Oskara, który po przerwie wraca do pracy w regionie radomskim, a zarazem ze świeżo upieczonym ojcem.
Adam Mąkosa (RadomSport.pl): Sytuacja Oskara w tabeli po kilku wiosennych meczach bardzo mocno się skomplikowała. Teraz to wy musicie gonić Energię Kozienice. Celem, jaki postawiono przed panem i drużyną, wciąż jest awans?
Arkadiusz Grzyb (trener Oskara Przysucha): - Musimy zacząć od tego, żeby znów wygrywać mecze. Będziemy się więc koncentrować na każdym kolejnym spotkaniu, nie wybiegając aż tak daleko w przyszłość. Zespół musi wrócić do tego, co prezentował wcześniej w poprzedniej rundzie. Trzeba naprawdę podkreślić bardzo dobrą pracę wykonaną przez trenera Strzemińskiego i zawodników, bo tak wielu punktów nie można zdobyć przypadkiem. Naszym aktualnym celem jest więc to, by wrócić na właściwe tory.
Miał pan już okazję prowadzić treningi drużyny. Czy pana zdaniem zespół dysponuje odpowiednim potencjałem sportowym, by ten awans osiągnąć, czy jednak oczekiwania, rosnące dzięki dobrym wynikom jesienią, są może zbyt wysokie i nie do końca adekwatne?
- Na pewno dysponujemy niezłym składem. Jest kilku bardzo ciekawych zawodników, niektórzy z nich grali już w wyższych ligach, mają odpowiednie doświadczenie i umiejętności i wnoszą do drużyny jakość. Ciężko jednak jednoznacznie stwierdzić, czy zespół ma wystarczający potencjał, by nadawać ton rozgrywkom i awansować do trzeciej ligi. Jeszcze raz powtórzę, że rewelacyjny wynik z rundy jesiennej nie jest dziełem przypadku. Dodatkowo zimą Oskara wzmocnili ciekawi zawodnicy, jak choćby Cezary Czpak i Norbert Rdzanek, dlatego potencjał sportowy w zespole na pewno jest bardzo wysoki.
Wydaje mi się, że główny problem słabszej dyspozycji i obniżki formy Oskara Przysucha wiosną tkwi nie tyle w nogach, co przede wszystkim w głowach zawodników. Zgodzi się pan z takim postawieniem sprawy?
- Też jestem podobnego zdania. Po dobrych wynikach, kiedy wszystko funkcjonowało tak jak należy, nagle doszło do zmiany trenera. Nigdy nie ma gwarancji, że drużyna "odpali" z nowym trenerem. Jest taka zasada, że jeśli coś idzie dobrze, to się tego nie zmienia. Tu sytuacja była oczywiście wymuszona i myślę, że miało to duży wpływ na zawodników. To jest teraz moje główne zadanie, żeby przez te kilka dni dotrzeć do głów zawodników, tak, by wrócili na zwycięską ścieżkę.
W premierowym meczu pod pana wodzą Oskar Przysucha zmierzy się z wymagającym przeciwnikiem, Hutnikiem Warszawa. Ma pan już nakreślony jakiś plan na to spotkanie? Można się spodziewać roszad personalnych, czy główny nacisk podczas przygotowań będzie położony na kwestie mentalne?
- Przede wszystkim, tak jak już powiedzieliśmy, na pierwszym planie przed tym meczem będą teraz dla mnie kwestie psychiki i odpowiedniego przygotowania mentalnego. W ciągu trzech jednostek treningowych ciężko bowiem popracować odpowiednio nad zagadnieniami piłkarskimi i taktycznymi i poprawić coś pod tym względem.
Ten tydzień jest chyba bardzo ważnym i radosnym okresem dla Pana, bowiem oprócz tego, że wraca pan do pracy w roli trenera w regionie radomskim, to jeszcze przed kilkoma dniami został pan ojcem. Ciężko będzie pogodzić tak wiele pozytywnych, ale i wymagających poświęcenia i nakładu pracy wyzwań?
- Rzeczywiście w ciągu tych kilku ostatnich dni bardzo dużo dobrego się dla mnie wydarzyło. Doszło sporo obowiązków, ale jestem przekonany, że wszystko będzie dobrze. Na pewno uda się odpowiednio pogodzić kwestie sportowe z większymi obowiązkami domowymi.
ADAM MĄKOSA
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|