Radomiak potrzebuje radykalnych zmian Jeżeli rzeczywiście celem Radomiaka Radom jest awans do II ligi, to piąte miejsce w tabeli z siedmioma punktami straty do lidera po pierwszej rundzie jest porażką. Zieloni muszą przejść rewolucję, bo inaczej na stałe wtopią się w przeciętność ligi, która stoi na beznadziejnie słabym poziomie. W obecnym kształcie, Radomiak nadal staczał się będzie po równi pochyłej.
Zespół ze Struga wciąż ma potencjał, poszczególni piłkarze prezentują się czasami nieźle, ale w tej ekipie od dawna nie ma już chemii. Świeża krew potrzebna jest od zaraz, bo inaczej zielony organizm strawi gangrena, po której znów trzeba będzie wszystko odbudowywać ze zgliszczy. Znaczna część piłkarzy Radomiaka zwyczajnie nie zasługuje na to, żeby reprezentować jego barwy. Jedni mają za małe umiejętności, inni nie posiadają charakteru, a kilku po prostu cwaniakuje robiąc wała z prezesów, trenerów i kibiców.
Jesień nie została całkowicie stracona, ale doszukiwanie się w niej pozytywów byłoby próbą desperacką. To prawda, że wszystko zaczęło się od nieszczęścia jakim była najpierw kontuzja Macieja Woźniaka potem relegowanie z drużyny Arkadiusza Oziewicza, wyjazd Szymona Kurbiela, aż wreszcie urazy kolejnych piłkarzy. Przyszły też straty punktów w ostatnich minutach, albo po bramkach samobójczych. Niemniej na bilans rundy jesiennej największy wpływ miała postawa kilku piłkarzy, którzy uparli się żeby zwolnić z posady trenera Arkadiusza Grzyba. Można zrozumieć remis z MKS-em Kutno, bo w meczu tym ambicji Zielonym odmówić nie można, ale prawdziwe straty ponieśli oni ?przechodząc? obok spotkań z Pilicą Przedbórz, Concordią Piotrków Trybunalski, czy Legionovią Legionowo. Tylko w tych trzech pojedynkach oddali rywalowi 6 punktów, co przy prostym rachunku, stawiałoby teraz Radomiaka w zupełnie innej sytuacji. Piłkarze swój cel osiągnęli, mają nowego trenera - Grzegorza Wesołowskiego, ale punktów nikt już Radomiakowi nie odda.
Słów kilka o derbach z Bronią Radom. Ktoś powie, że Radomiak pokazał charakter, bo walczył do końca o zmianę niekorzystnego rezultatu. No jeszcze tego brakowało, żeby piłkarze taki mecz odpuścili... Tyle, że kibice gospodarzy oglądali najpierw sparaliżowanych strachem piłkarzy w zielonych koszulkach, którym przez godzinę rywal zza miedzy udzielał lekcji futbolu. Potem był tylko wstyd, nie zaś kompromitacja, ale również dlatego, że i futboliści Broni zatracili w końcówce meczu skuteczność. W przeciwnym razie Radomiak schodziłby do szatni z bagażem pięciu, a nie trzech bramek. I o charakterze zespołu, nikt nie odważyłby się wówczas nawet wspomnieć.
Personaliów nie będzie w tym podsumowaniu za wiele, ale na palcach jednej ręki można zliczyć piłkarzy Radomiaka, którzy jesienią nie zawiedli. To bramkarz Piotr Banasiak, obrońcy Maciej Świdzikowski i Marcin Sikorski (mimo, ze obaj nie ustrzegli się błędów), Dariusz Rolak i przede wszystkim Krystian Puton. No może jeszcze Piotr Kornacki. Pozostali niech odpowiedzą sobie na pytanie: co Radomiak dał mnie, a co ja daję Radomiakowi? Analizując przydatność poszczególnych zawodników do zespołu, na to pytanie muszą odpowiedzieć sobie również działacze, a przede wszystkim trener Zielonych. Wszystko rzecz jasna po to, żeby dokonać znacznego przewietrzenia, bo od nijakości wielu piłkarzy, powietrze na Struga zgęstniało do granic absurdu. Również dlatego, że ta nijakość zbyt długo była przez klubowych włodarzy tolerowana.
Szanse na awans zostały zminimalizowane, ale wciąż istnieją. Jeżeli jednak za chęciami nie pójdą radykalne ruchy kadrowe, na osiągnięcie celu, obecny zespół szans nie ma żadnych. W tej sytuacji absolutnie nie można powiedzieć ? ?aby do wiosny?.
GRZEGORZ STĘPIEŃ
|