 Morska wyprawa żeglarzy z Radomia
Niesamowitą przygodę przeżyli podczas morskiej wyprawy członkowie Szkolnej Sekcji Żeglarskiej, działającej przy I LO im. M. Kopernika w Radomiu pod patronatem Harcerskiego Klubu Żeglarstwa Morskiego "Szkuner". Ekspedycją dowodził Tomasz Kmiotek, na co dzień nauczyciel licealistów.
To właśnie Tomaszowi Kmiotkowi oddajemy głos. - Jestem dumny z mojej załogi i oficerów. Morze było bardzo życzliwe dla nas, nie ciskało piorunami i nie pokazywało białych zębów fal podczas bora, która nie przyszła, ale to dobrze.
Po zdaniu jachtu i spędzeniu prawie całego dnia na plaży gdy już czas był, by się zbierać do autokaru usłyszałem, "to gdzie sorze jedziemy za rok?" Było mi miło. Przypomniały mi się cytat często używany w klubie i promowany przez mojego byłego drużynowego.
„Gdy stanę przed świętym Piotrem i ten zapyta jak mnie ma zameldować, odpowiem: łamałem młotem wrzeciądza niewoli, prowadziłem Polaków w góry i na morze, ażeby stali się twardzi jak granit, a duszę mieli czyste i głębokie jak morze”.
Gen. Mariusz Zaruski
*****
Zaczęło świtać, gdy zaczęliśmy się schodzić na umówione spotkanie na wyjazd na IV Radomskie Regaty Żeglarskie. Prawie wszyscy się znaliśmy, jeśli nie z poprzednich regat to ze wspólnych wyjazdu na żagle. To chyba wtedy zrodził się pomysł na wielką przygodę na morzu. Przygotowania zaczęły się w październiku po wizycie „regatowej ekipy” u pani dyrektor I LO, wręczeniu wywalczonego stateczku podczas regat (trofeum za III msc.) i uzyskaniu zgody na wyjazd. Sor rozpoczął poszukiwania jachtu, skalkulował cenę, zaplanował trasę i z pewnością na tym się nie skończyło…
Wyjeżdżamy w piątek, busem do Warszawy a potem autokarem do Sukosanu (największej mariny na Adriatyku). Po drodze psuje się klimatyzacja w autokarze, czekamy gdzieś za Katowicami na następny autokar. Przyjeżdżamy rano po całonocnej podróży. Nasz jacht Poppy Bawaria 34 (10.80 dł) jest gotowy do zaokrętowania. Wnosimy nasze toboły do środka, następuje podział na wachty. Sor (kapitan) jest w wachcie z Kornelem. Kuba (I oficer) z Moniką i Arkiem, Maciek (II oficer) z Gabrysia i Wojtkiem. Rozdzielenie obowiązków pomiędzy wachty, sprawdzenie check listy spisanie pytań do zadania podczas przejmowania jachtu, regulaminy, dziennik jachtowy, ształowanie jedzenia wypełniło nam czas do późnego popołudnia. Nareszcie czas wolny robimy niezbędne zakupy i idziemy do Starego Sukosanu, obejrzeć na sztucznej wyspie w zatoce Zlatna luka szczątki letniej rezydencji zadarskich biskupów z XV w.
Rano odbieramy prognozę pogody i wypływamy, cel Biograd na Moru, krótki przelot 15 Mm. Pogoda śliczna wiatr 1-2 duże jezioro. Płyniemy pomiędzy wysepkami, góry często nagie lub skąpo porośnięte kosodrzewiną wchodzą do wody, cisza… Tylko szum wody. Sterujemy na zmianę według grafiku wacht umieszczonego na drzwiach w mesie. Popołudniem dopływamy do portu, zwiedzamy marinę, podziwiamy jachty o różnych konstrukcjach oraz przepiękne miasteczko leżące w pobliżu wysp archipelagu Kornati, które dzięki swojej różnorodności ogłoszone zostały żeglarskim rajem. Legenda głosi, że Kornati stworzyli bogowie zainspirowani pięknem morza, bez wątpienia Biograd jest dziełem tych samych rąk. Nie dziwi fakt, że w tym miasteczku o bogatym dziedzictwie historycznym koronowani byli chorwaccy królowie. Zwiedzamy pobliską bazylijkę św. Jana z XI w. obok widzimy afisze zapowiadające wizytę Benedykta XVI w Chorwacji.
Kornelowi spuchła noga, nie bardzo może chodzić, namierzamy aptekę, ale zamknięta wiadomo, niedziela. Następnego ranka wizyta w aptece, zakupy i jeszcze sklep wędkarski, z kasy jachtowej zostaje zakupiona szpulka żyłki, i 16 haczyków dla każdego po dwie sztuki. Prognoza pogody, klar do wyjścia i wypływamy, prawie nie wieje, cel Sibenik, niestety nie dopływamy… Znajdujemy mała marinę na terenie wioski rybackie Tribunj. Idziemy obejrzeć pobliski mały kościół usytuowany na wysokim wzniesieniu. Z góry piękna panorama na port, Vodice i Sibenik. Każdy próbuje wędkować, Wojtek organizuje kije (dł 20 cm) z uschłej gałęzi oleandra, zabawa jest przednia, Wojtek okazuje się mistrzem jachtowym w łowieniu akwariuwek. Prawie przed południem wypływamy z powodu zakupu 3 kg ryb od miejscowego rybaka, po wyczyszczeniu ich mamy ok. 7 litrów. Cały dzień jemy ryby… Wojtek ma wachtę w kambuzie smaży, piecze w folii a my jemy. Stajemy na kotwicy w przepięknej zatoce, na brzegu camping z naturystami… Wachta kotwiczna również w nocy, można się nagadać… Wypływamy o świcie, długi dzień żeglugi, wypływamy na pełne morze, chcemy zasmakować morza, świeżego powiewu wiatru i zobaczyć klify, na jednym z nich znajduje się słone jezioro Mir. Od północy przepiękne Kornaty, usłane maleńkimi wysepkami.
Załoga:
1. Sor – kapitan
2. Kuba – I oficer (16 lat)
3. Maciek - II oficer (15 lat)
4. Monika – załoga (lat 17)
5. Gabrysia – załoga (lat 15)
6. Wojtek – załoga (lat 16)
7. Kornel – załoga (lat 17)
8. Arek – załoga (lat 30?)
Koniec części pierwszej…
AUTOR: Monika i Gabrysia
|
